Najnowsze informacje, pogłoski ze świata surowców, ciekawe opinie, linki o ropie, złocie i srebrze.
poniedziałek, 30 stycznia 2012
czwartek, 26 stycznia 2012
Jak to sie robi intraday.
Poruszany już kiedyś temat manipulacji intraday. Jeśli masz żyłkę hazardzisty można coś z tego ulepić, choć osobiście nie jestem wielkim zwolennikiem takiego podejścia ale warto odnotować.
Nie jest wielką tajemnicą że z dość dużym prawdopodobieństwem największych spadków możemy spodziewać się zazwyczaj w okolicach 16 czasu polskiego, można popatrzeć np na 20 ostatnich dni roboczych w celu weryfikacji.
Związane jest to z "gold fixing", ustalanie dziennej ceny dla kontraktów w Londynie(LBMA) oraz cen dla produktów opartych o złoto na świecie (w przeciwieństwie do Comex-u na którym króluje papier), standardowo to 10:30 i 15:00 GMT. Ponadto jeśli przyjrzeć się dokładnie w ciągu dnia istnieją cztery kluczowe punkty, w kolejności: 6:30(+6h) AM fixing(Londyn), 8:20(+6h) otwarcie Comex (Nowy Jork), 10:00(+6h)PM fixing(Londyn), 13:20(+6h) zamknięcie Comex(Nowy Jork).
W środowisku goldbugów popularny ostatnio jest także temat o próbach wykorzystania okresów dnia jako jawny przykład manipulacji na rynku metali, short Londyn i Nowy Jork(3am-4pm+6h), long Azja
Poniżej warty obejrzenia filmik prezentujący to o czym mowa w sposób bardziej szczegółowy. Pamiętaj że to nie jest reguła tylko całkiem "sporadyczna" częstość występowania takich ruchów.
poniedziałek, 23 stycznia 2012
"Bańka" na złocie po raz kolejny
Przyznam że jestem trochę zmęczony ciągłym powracaniem do tego tematu ale ilekroć widzę gdzieś w sieci ten temat czuje się jak wywołany do tablicy. Z reguły nie zamieszczam materiałów i odniesień z polskiej strefy z pewnego powodu,z wyjątkami zazwyczaj mają lekkie opóźnienie i są podobnie jak tutejsze, miejscem agregującym ciekawsze wiadomości z serwisów anglojęzycznych bliższych sercu wydarzeń.
Tym razem zrobię wyjątek ponieważ nie mogłem usiedzieć bezczynnie czytając parę dni temu kolejny artykuł podpięty do głównej strony Gazety sugerujący wyraźnie pęknięcie bańki na złocie.
Sam autor nie jest już tak jednoznaczny i zabezpiecza się słowem ewentualnej korekty. Widać próbę argumentacji z którą nie zgadzam się i postaram przedstawić własną. Słowo jest dzisiaj mniej warte dlatego żeby być bardziej wiarygodnym postaram posłużyć się danymi i wykresami na swoje poparcie. Pomimo iż nie mam zbyt dużego celu w tym aby naganiać na złoto czy srebro, można mnie śmiało zaliczyć do grupy miłośników świetlanej przyszłości metali szlachetnych, którzy dla pewnej części mogą wydawać się trochę zaślepieni.
Na początek celem wyjaśniania kilka istotnych kwestii. Po pierwsze faktem jest że mamy/mieliśmy silną korektę szczególnie jeśli chodzi o srebro, jednak patrząc na to co się dzieje nie wierzę w tezę o pęknięciu bańki. Po drugie, nie kwestionuje tego iż w którymś momencie pęd ku złocie zakończy się niemałą bańką, problem polega na tym że sporo osób myśli że to już lub za rogiem. Moje stanowisko jest jasne przy tym wariactwie, rozlanym mleku, zajmie to jeszcze trochę czasu. Po trzecie, nie ma sensu mieszać dżemu z kiszonymi ogórkami. Przytaczanie negatywnych ubocznych efektów blasku złota w postaci instytucji, osób próbujących ten fakt wykorzystać nie musi świadczyć o tym iż jesteśmy już, bądź w okolicach pryśnięcia bańki. Można zgodzić się lub nie z historią Amber Gold, analizami jednego czy innego funduszu lub banku, to nie jest jednak dowód przeciwko sile złota.
Jak dobrze zauważa Pan Maciej, złoto trzyma wartość o czym świadczy jego wcześniejsza tabelka przeliczająca surowce które można było kupić kiedyś i dziś za podobną ilość złota. Zauważa zepsucie siłły dolara, zatem nie rozumiem co dziwnego jest w wycenie złota analityków na poziomie $2000 za uncje uwzględniające nawet oficjalną stopę inflacji?
Co prawda oficjalna inflacja jest narazie w ryzach
ale poniższa tabelka uwzględniając realne stopy procentowe i bilanse USA, Europy i Chin, pokazuje z czego między innymi wynika siła złota, jak dla mnie dobre antidotum na spadek wartości głowych walut.
Czy banki centralne pozbywają się złota? Złotoustni przynajmniej narazie maja ale w przyszłości nie muszą mieć racji, banki centralne być może i mogą coś rzucić rynek. Nie wiadomo jak się skończy historia z południem Europy, np Włochami(maja sporo złota) czy Hiszpanią.
Według ostatnich doniesień tylko w 2011 w stosunku do roku 2010, banki centralne okazały się kupującym netto 430 ton złota, mniej więcej jest to 500% w skali roku. Aby pokazać ten trend lepiej zerknijmy na kolejny wykres.
oraz kilku lokalnych wymiataczy i ich wyczynach na dołku złota
- Chiny (dane tylko do listopada włacznie) +20% w stosunku do poprzedniego miesiaca
- Rosja, stale do przodu
Teraz wydaje się koronny argument autora, popyt stymulowany przez spekulantów inwestorów, w sporej części napędzany papierowymi kontraktami nie mającymi z rzeczywistością wiele wspólnego. Zgoda obroty na nowojorskim Comex są groteskowo wysokie w porównaniu np. do podaży, w zdecydowanej większości nie kończą się dostawą fizyczna, problemem wydaje się to że autor nie rozumie do czego jest to wykorzystywane(ciężkie do udowodnienia na liczbach). Zupełnie inny temat w który nie zamierzam tutaj wchodzić.
Pięciokrotny wzrost ceny złota przez ostatnie 10 lat przy stabilnym popycie(nie maleje jak sugeruje autor, wręcz przeciwnie co widać wagowo) nie musi oznaczać bańki.
W dalszej części następuje bełkot próbujący porównać sytuacje w historycznym ujęciu np do roku 2008, czego nie zamierzam nawet roztrząsać. Mam gdzieś analityków technicznych. Sam za żadnego się nie uważam ,nie zamierzam mówić nawet o pół tonu ciszej o jasnych perspektywach złota(wcale nie oznacza że nie możemy jeszcze uświadczyć spadków), nawet jeśli w najbliższej przyszłości sprawy przyjmą dziwny obrót.
Na zakończenie popularność frazy "gold bubble" wg. wujka G. i to gdzie z perspektywy czasu można sobie wsadzić teorie (celowe bądź nie) o bańkach na złocie Sorosów, Roubinich itd. Choć trzeba przyznać że coś jest na rzeczy jeśli chodzi o lokalne górki z tego wykresu.
Dla mnie bańka to sytuacja w której spadasz na ziemie i zostajesz z twarzą w piachu bez ponownych podrygów. Wg mnie daleko do takiej sytuacji.
Tym razem zrobię wyjątek ponieważ nie mogłem usiedzieć bezczynnie czytając parę dni temu kolejny artykuł podpięty do głównej strony Gazety sugerujący wyraźnie pęknięcie bańki na złocie.
Sam autor nie jest już tak jednoznaczny i zabezpiecza się słowem ewentualnej korekty. Widać próbę argumentacji z którą nie zgadzam się i postaram przedstawić własną. Słowo jest dzisiaj mniej warte dlatego żeby być bardziej wiarygodnym postaram posłużyć się danymi i wykresami na swoje poparcie. Pomimo iż nie mam zbyt dużego celu w tym aby naganiać na złoto czy srebro, można mnie śmiało zaliczyć do grupy miłośników świetlanej przyszłości metali szlachetnych, którzy dla pewnej części mogą wydawać się trochę zaślepieni.
Na początek celem wyjaśniania kilka istotnych kwestii. Po pierwsze faktem jest że mamy/mieliśmy silną korektę szczególnie jeśli chodzi o srebro, jednak patrząc na to co się dzieje nie wierzę w tezę o pęknięciu bańki. Po drugie, nie kwestionuje tego iż w którymś momencie pęd ku złocie zakończy się niemałą bańką, problem polega na tym że sporo osób myśli że to już lub za rogiem. Moje stanowisko jest jasne przy tym wariactwie, rozlanym mleku, zajmie to jeszcze trochę czasu. Po trzecie, nie ma sensu mieszać dżemu z kiszonymi ogórkami. Przytaczanie negatywnych ubocznych efektów blasku złota w postaci instytucji, osób próbujących ten fakt wykorzystać nie musi świadczyć o tym iż jesteśmy już, bądź w okolicach pryśnięcia bańki. Można zgodzić się lub nie z historią Amber Gold, analizami jednego czy innego funduszu lub banku, to nie jest jednak dowód przeciwko sile złota.
Jak dobrze zauważa Pan Maciej, złoto trzyma wartość o czym świadczy jego wcześniejsza tabelka przeliczająca surowce które można było kupić kiedyś i dziś za podobną ilość złota. Zauważa zepsucie siłły dolara, zatem nie rozumiem co dziwnego jest w wycenie złota analityków na poziomie $2000 za uncje uwzględniające nawet oficjalną stopę inflacji?
Co prawda oficjalna inflacja jest narazie w ryzach
Czy banki centralne pozbywają się złota? Złotoustni przynajmniej narazie maja ale w przyszłości nie muszą mieć racji, banki centralne być może i mogą coś rzucić rynek. Nie wiadomo jak się skończy historia z południem Europy, np Włochami(maja sporo złota) czy Hiszpanią.
Według ostatnich doniesień tylko w 2011 w stosunku do roku 2010, banki centralne okazały się kupującym netto 430 ton złota, mniej więcej jest to 500% w skali roku. Aby pokazać ten trend lepiej zerknijmy na kolejny wykres.
oraz kilku lokalnych wymiataczy i ich wyczynach na dołku złota
- Chiny (dane tylko do listopada włacznie) +20% w stosunku do poprzedniego miesiaca
- Rosja, stale do przodu
Teraz wydaje się koronny argument autora, popyt stymulowany przez spekulantów inwestorów, w sporej części napędzany papierowymi kontraktami nie mającymi z rzeczywistością wiele wspólnego. Zgoda obroty na nowojorskim Comex są groteskowo wysokie w porównaniu np. do podaży, w zdecydowanej większości nie kończą się dostawą fizyczna, problemem wydaje się to że autor nie rozumie do czego jest to wykorzystywane(ciężkie do udowodnienia na liczbach). Zupełnie inny temat w który nie zamierzam tutaj wchodzić.
Pięciokrotny wzrost ceny złota przez ostatnie 10 lat przy stabilnym popycie(nie maleje jak sugeruje autor, wręcz przeciwnie co widać wagowo) nie musi oznaczać bańki.
W dalszej części następuje bełkot próbujący porównać sytuacje w historycznym ujęciu np do roku 2008, czego nie zamierzam nawet roztrząsać. Mam gdzieś analityków technicznych. Sam za żadnego się nie uważam ,nie zamierzam mówić nawet o pół tonu ciszej o jasnych perspektywach złota(wcale nie oznacza że nie możemy jeszcze uświadczyć spadków), nawet jeśli w najbliższej przyszłości sprawy przyjmą dziwny obrót.
Na zakończenie popularność frazy "gold bubble" wg. wujka G. i to gdzie z perspektywy czasu można sobie wsadzić teorie (celowe bądź nie) o bańkach na złocie Sorosów, Roubinich itd. Choć trzeba przyznać że coś jest na rzeczy jeśli chodzi o lokalne górki z tego wykresu.
Dla mnie bańka to sytuacja w której spadasz na ziemie i zostajesz z twarzą w piachu bez ponownych podrygów. Wg mnie daleko do takiej sytuacji.
środa, 18 stycznia 2012
W jaskini niedźwiedzia.
Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu, zatem najwyższa pora na uzupełnienie luki. Minął ponad miesiąc ale sytuacja na rynku złota i srebra niewiele się zmieniła, w dalszym ciągu stoimy w miejscu. To jeden z powodów dla którego nie było długi czas aktualizacji. Inny to taki iż miałem po prostu lenia i brakowało czasu na bieżące śledzenie wydarzeń.
Tytuł może być odrobinę mylący, nie będzie zbyt wiele o niedźwiedzich nastrojach na rynku. Dość interesująco wygląda sytuacja na dolarze, niewiarygodnie parcie na dolca, szukanie bezpiecznej przystani w dolarowej jaskini. Jest z nią jednak jeden problem, większość nie zorientowała się że należy do niedźwiedzia.
Index dolara (koszyk kilku głównych walut ze znacznym udziałem euro) wyskoczył na wysoki poziom powyżej 80 i zbliża się do ważnego poziomu 82 przypominającego to co się działo w maju 2010. W ostatnich tygodniach wspominałem o ukrytej grze na spadek dolara względem euro przejawiającą się coraz większym zagęszczeniem pozycjami short przez "ICE commercials". W ostatnim tygodniu mimo dalszego umocnienia dolara, obstawiają zdumiewająco wysoko możliwość spadku USD w stosunku do EUR, dzieje się tak od wielu tygodni. Chłopaki muszą mieć niezłe jaja, nie znaczy to jednak że nie mogą się mylić, wówczas po przekroczeniu 82 na indeksie USD możemy mieć powtórkę z maja 2010. Przyznam szczerze że aż targało mnie na małego "szorta", jednak nie miałem odwagi, wycofałem całą kasę z mojego konta po tym jak przypadkiem zobaczyłem jakiego banku używają, szczególnie po historii z MFG, wciąż bezowocnie szukającej zakończenia. Lepiej być 3 lata czy miesiące za wcześnie niż np. 3 godziny za późno.
Jak już powiedziałem dla mnie dolarowa łajba ze wszystkimi kurczowo trzymającymi się jej boków jest przeładowana. Powoli wraca problem długu USA(wcale nie mniejszego niż te europejskie), kolejny raz konieczne jest podniesienie limitu, a dopiero co to przechodziliśmy, karuzela toczy się dalej do momentu kiedy ktoś sprawdzi karty.
Tymczasem wszyscy spekulanci czekają na moment w którym wykupi ich FED lub odpowiednik FEDopodobny. Kiedy? Trudno powiedzieć jeśli chodzi o czas, jestem w stanie przychylić się do starej opinii J. Rickardsa, warunek konieczny i wystarczający do wprowadzania QE3 lub odpowiednika to silne osłabienie waluty europejskiej i chińskiej w stosunku do dolara.
Tytuł może być odrobinę mylący, nie będzie zbyt wiele o niedźwiedzich nastrojach na rynku. Dość interesująco wygląda sytuacja na dolarze, niewiarygodnie parcie na dolca, szukanie bezpiecznej przystani w dolarowej jaskini. Jest z nią jednak jeden problem, większość nie zorientowała się że należy do niedźwiedzia.
Index dolara (koszyk kilku głównych walut ze znacznym udziałem euro) wyskoczył na wysoki poziom powyżej 80 i zbliża się do ważnego poziomu 82 przypominającego to co się działo w maju 2010. W ostatnich tygodniach wspominałem o ukrytej grze na spadek dolara względem euro przejawiającą się coraz większym zagęszczeniem pozycjami short przez "ICE commercials". W ostatnim tygodniu mimo dalszego umocnienia dolara, obstawiają zdumiewająco wysoko możliwość spadku USD w stosunku do EUR, dzieje się tak od wielu tygodni. Chłopaki muszą mieć niezłe jaja, nie znaczy to jednak że nie mogą się mylić, wówczas po przekroczeniu 82 na indeksie USD możemy mieć powtórkę z maja 2010. Przyznam szczerze że aż targało mnie na małego "szorta", jednak nie miałem odwagi, wycofałem całą kasę z mojego konta po tym jak przypadkiem zobaczyłem jakiego banku używają, szczególnie po historii z MFG, wciąż bezowocnie szukającej zakończenia. Lepiej być 3 lata czy miesiące za wcześnie niż np. 3 godziny za późno.
Jak już powiedziałem dla mnie dolarowa łajba ze wszystkimi kurczowo trzymającymi się jej boków jest przeładowana. Powoli wraca problem długu USA(wcale nie mniejszego niż te europejskie), kolejny raz konieczne jest podniesienie limitu, a dopiero co to przechodziliśmy, karuzela toczy się dalej do momentu kiedy ktoś sprawdzi karty.
Tymczasem wszyscy spekulanci czekają na moment w którym wykupi ich FED lub odpowiednik FEDopodobny. Kiedy? Trudno powiedzieć jeśli chodzi o czas, jestem w stanie przychylić się do starej opinii J. Rickardsa, warunek konieczny i wystarczający do wprowadzania QE3 lub odpowiednika to silne osłabienie waluty europejskiej i chińskiej w stosunku do dolara.
Subskrybuj:
Posty (Atom)