poniedziałek, 23 stycznia 2012

"Bańka" na złocie po raz kolejny

Przyznam że jestem trochę zmęczony ciągłym powracaniem do tego tematu ale ilekroć widzę gdzieś w sieci ten temat czuje się jak wywołany do tablicy. Z reguły nie zamieszczam materiałów i odniesień z polskiej strefy z pewnego powodu,z wyjątkami zazwyczaj mają lekkie opóźnienie i są podobnie jak tutejsze, miejscem agregującym ciekawsze wiadomości z serwisów anglojęzycznych bliższych sercu wydarzeń.
Tym razem zrobię wyjątek ponieważ nie mogłem usiedzieć bezczynnie czytając parę dni temu kolejny artykuł podpięty do głównej strony Gazety sugerujący wyraźnie pęknięcie bańki na złocie.
Sam autor nie jest już tak jednoznaczny i zabezpiecza się słowem ewentualnej korekty. Widać próbę argumentacji z którą nie zgadzam się i postaram przedstawić własną. Słowo jest dzisiaj mniej warte dlatego żeby być bardziej wiarygodnym postaram posłużyć się danymi i wykresami na swoje poparcie. Pomimo iż nie mam zbyt dużego celu w tym aby naganiać na złoto czy srebro, można mnie śmiało zaliczyć do grupy miłośników świetlanej przyszłości metali szlachetnych, którzy dla pewnej części mogą wydawać się trochę zaślepieni.
Na początek celem wyjaśniania kilka istotnych kwestii. Po pierwsze faktem jest że mamy/mieliśmy silną korektę szczególnie jeśli chodzi o srebro, jednak patrząc na to co się dzieje nie wierzę w tezę o pęknięciu bańki. Po drugie, nie kwestionuje tego iż w którymś momencie pęd ku złocie zakończy się niemałą bańką, problem polega na tym że sporo osób myśli że to już lub za rogiem. Moje stanowisko jest jasne przy tym wariactwie, rozlanym mleku, zajmie to jeszcze trochę czasu. Po trzecie, nie ma sensu mieszać dżemu z kiszonymi ogórkami. Przytaczanie negatywnych ubocznych efektów blasku złota w postaci instytucji, osób próbujących ten fakt wykorzystać nie musi świadczyć o tym iż jesteśmy już, bądź w okolicach pryśnięcia bańki. Można zgodzić się lub nie z historią Amber Gold, analizami jednego czy innego funduszu lub banku, to nie jest jednak dowód przeciwko sile złota.

Jak dobrze zauważa Pan Maciej, złoto trzyma wartość o czym świadczy jego wcześniejsza tabelka przeliczająca surowce które można było kupić kiedyś i dziś za podobną ilość złota. Zauważa zepsucie siłły dolara, zatem nie rozumiem co dziwnego jest w wycenie złota analityków na poziomie $2000 za uncje uwzględniające nawet oficjalną stopę inflacji?

Co prawda oficjalna inflacja jest narazie w ryzach

ale poniższa tabelka uwzględniając realne stopy procentowe i bilanse USA, Europy i Chin, pokazuje z czego między innymi wynika siła złota, jak dla mnie dobre antidotum na spadek wartości głowych walut.



Czy banki centralne pozbywają się złota? Złotoustni przynajmniej narazie maja ale w przyszłości nie muszą mieć racji, banki centralne być może i mogą coś rzucić rynek. Nie wiadomo jak się skończy historia z południem Europy, np Włochami(maja sporo złota) czy Hiszpanią.
Według ostatnich doniesień tylko w 2011 w stosunku do roku 2010, banki centralne okazały się kupującym netto 430 ton złota, mniej więcej jest to 500% w skali roku. Aby pokazać ten trend lepiej zerknijmy na kolejny wykres.

oraz kilku lokalnych wymiataczy i ich wyczynach na dołku złota

- Chiny (dane tylko do listopada włacznie) +20% w stosunku do poprzedniego miesiaca

- Rosja, stale do przodu



Teraz wydaje się koronny argument autora, popyt stymulowany przez spekulantów inwestorów, w sporej części napędzany papierowymi kontraktami nie mającymi z rzeczywistością wiele wspólnego. Zgoda obroty na nowojorskim Comex są groteskowo wysokie w porównaniu np. do podaży, w zdecydowanej większości nie kończą się dostawą fizyczna, problemem wydaje się to że autor nie rozumie do czego jest to wykorzystywane(ciężkie do udowodnienia na liczbach). Zupełnie inny temat w który nie zamierzam tutaj wchodzić.
Pięciokrotny wzrost ceny złota przez ostatnie 10 lat przy stabilnym popycie(nie maleje jak sugeruje autor, wręcz przeciwnie co widać wagowo) nie musi oznaczać bańki.



W dalszej części następuje bełkot próbujący porównać sytuacje w historycznym ujęciu np do roku 2008, czego nie zamierzam nawet roztrząsać. Mam gdzieś analityków technicznych. Sam za żadnego się nie uważam ,nie zamierzam mówić nawet o pół tonu ciszej o jasnych perspektywach złota(wcale nie oznacza że nie możemy jeszcze uświadczyć spadków), nawet jeśli w najbliższej przyszłości sprawy przyjmą dziwny obrót.

Na zakończenie popularność frazy "gold bubble" wg. wujka G. i to gdzie z perspektywy czasu można sobie wsadzić teorie (celowe bądź nie) o bańkach na złocie Sorosów, Roubinich itd.  Choć trzeba przyznać że coś jest na rzeczy jeśli chodzi o lokalne górki z tego wykresu.


Dla mnie bańka to sytuacja w której spadasz na ziemie i zostajesz z twarzą w piachu bez ponownych podrygów. Wg mnie daleko do takiej sytuacji.

6 komentarzy:

  1. Myślę że najważniejszym aspektem odnośnie wzrostu i upadku poszczególnych wartości jest natura pieniądza papierowego ludzie nie zdają sobie sprawę ze choćby nie wiadomo jak mocno go ściskali w dłoni to bez wyciągania go z niej można z łatwością ich okraść.Lecz szalę katastrofy przechyla fakt ze poszczególni analitycy funduszy i nie tylko o tym zapominają, a także fakt że pieniążki które dostają do dyspozycji są im"powierzane" przez system przymusu a to już stanowi masło maślane lub szczyt szczytów głupoty który nie ma wyjścia musi zakończyć się tragedią.Druga strona czyli złoto do bardzo krótka droga -wartość kruszcu w przysłowiowej dłoni nie można bezinwazyjnie wypłukać ,oraz fakt że jest finalnym i uniwersalnym produktem który nie potrzebuje jak w przypadku "fiat money" armii systemowych doradców/pasożytów. Adolf

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałem ostatnio reklamę Toyoty,a może powinienem napisać słyszałem ponieważ główną rolę odgrywał w niej nie rozlatujący i marnie wykonany samochód lecz utworek w tle nawiązujący do pewnego "żabiego kraju"."Problem" ze złotem jest taki jak z Toyotą to inni muszą się gimnastykować i tworzyć skomplikowane figury słowne by zakamuflować beznadziejną jakość oraz wadliwą konstrukcje swoich produktów-ktoś mądry powiedział że gdy złoto przemawia to reszta milczy(jak milczy to znak że słucha)czyli prosty z tego wniosek że jeszcze złoto nie przemówiło skoro szczekaczki otwarte.Można z tego wyciągnąć kolejny wniosek że najlepsze dopiero przed nami ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. mke,
    o co chodzi z mennicą wrocławską???

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem ale faktycznie mozna bylo to zle odczytac. Na pewno nie powiedzialem iz jest coś z nią zlego czy dobrego, to byla aluzja do autora który ją wymienil w swoim toku rozumowania.

    OdpowiedzUsuń
  5. "to byla aluzja do autora który ją wymienil w swoim toku rozumowania." - tego nie rozumiem...
    Nie powinno się chyba wstawiać w jedną szufladę MW i Amber Goldu.... IMO ofcrse
    To co napisałeś niestety jest jednoznaczne. Przeciwko MW jedyne "złe" rzeczy, negatywne opinie, które znalazłem w necie odnoszą się do kontaktu mailowego.
    Amber Gold to inna skala problemu niż wymiana maili z MW.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chodzilo o autora z linku prowadzacego do artykułu o bance na zlocie, czego dotyczyl caly wpis. Prosze czytac uwaznie.

    Przyznaje jednak racje, porawione, jako że nie znam tematu tej firmy, lepiej usunac niż miec nieporozumienia.

    OdpowiedzUsuń